Początek tak jak wszędzie, rejestracja robotów. Wręczenie foliówki z reklamówkami sponsorów, zeszycik do notatek i identyfikatory dla uczestników. Pobór myta od każdego członka drużyny można przeboleć, chociaż jest to pewno jedyny turniej na którym płaci się wpisowe. Punktualnie o 10 zwołano zawodników i rozlosowano jakieś nalepki z kodem typu 10A, 12B itp. Pewno dla jakiś utajnionych celów bo przecież każdy robot ma swoją nazwę. Zapisano startujących na listę łącząc w trzyosobowe grupy. Co bardziej doświadczeni zawodnicy dopytywali się jak to będzie. Organizatorzy udowadniali, że będzie jakiś system drabinkowy i w związku z tym będzie sporo walk. Natomiast później po wyjaśnieniach wychodziło iż awansuje pierwszy, drugi będzie walczył w repasażach trzeci odpada. Ten system trójkowo drabinkowy tylko organizatorom wydawał się fajny i czytelny, tworząc piramidkę wyłaniającą zwycięzcę turnieju. Liczyli pewno, że jakoś to pójdzie. Natomiast całkowicie zapomnieli o tym, że niektórzy zawodnicy zrobili więcej niż 200km i po jednej walce mogą być odesłani do domu.
Sędziowie ciągle dyskutowali między sobą jakby dopiero teraz zastanawiali się jak prowadzić zawody. Gęsto się tłumaczyli, że to zawodnicy stworzyli problem bo na stronie turnieju zarejestrowało się prawie 40, a przy drzwiach zgłosiło się 22. Jakby to było jakimś zasadniczym problemem. W końcu wrócili do pierwotnej koncepcji ale z pewną modyfikacją. Jak jakikolwiek zawodnicy zjawili się przy ringach tworzyli z nich trzyosobową grupę i do walki. Tak, że pierwotna lista poszła w kąt i do samego końca nie wszyscy zawodnicy wiedzieli gdzie są przydzieleni.
Można przymknąć oko na spóźnione rozpoczęcie. Lecz wśród publiczności słychać było komentarze, że na Politechnice powinni się znać na zegarku. Generalnie niedowład, konferansjerzy ratowali co można, przepraszając za opóźnienia. Około 11 pierwsze roboty stanęły do walk. Początkowe starcia były zgrabnie komentowane, później konferansjerzy musieli przejść do innych konkurencji.
Podobno ważenie miało odbywać się przed walką. Na stołach sędziowskich była waga i biała karteczka 10x10 robiąca pewno za pomiar wielkości. Być może, początkowo jakieś roboty były ważone. Później już nikt nie zawracał sobie tym głowy.
Po eliminacjach sędziom nie udało się wymyśleć jak zorganizować i rozegrać zapowiadane repasaże, więc ich nie przeprowadzono.
Nie dane mi było przebrnąć przez eliminację więc nie wiem co się dalej działo. Myślę jednak, że dalej już jakoś ogarnęli.
Plusy
Piękne miejsce rozgrywek.
Metalowe płotki otaczające ringi. Kibice już nie przewracali słupków z sznurkami odgradzającymi.
Publiczność dopisała.
Duży telebim na którym nawet kilka razy pokazano walki w zwolnionym tempie.
Minusy
Sala serwisowa, dwa piętra wyżej, czasami nawet pilnowana.
Słabiutka organizacja rozgrywek.
Kiepskie sędziowanie.
Fatalny podział grup eliminacyjnych.
Ten turniej minisumo uważam, delikatnie mówiąc, za organizacyjną porażkę. Niedoświadczeni sędziowie nie poradzili sobie z prowadzeniem turnieju.